Zwyczajne skręcenie kostki może mieć przykre konsekwencje.Historia, którą opowiedział nam internauta Piotr, nie jest szczególnie dramatyczna. Ale doskonale pokazuje, jakimi przykrymi dolegliwościami i problemami życiowymi może skutkować lekceważenie zaleceń lekarzy.
Opowiem o walce z problemem, który wielu może wydać błahy ale dla mnie – człowieka w wieku 24 lat - stał się utrapieniem bardzo komplikującym prowadzenie normalnego życia. Chodzi o skręconą kostkę. A dokładnie rzecz ujmując, o wielokrotne skręcenie kostki. Całą serię skręceń.
Pierwszy raz ją skręciłem 5 lat temu, podczas gry w siatkówkę. Wyskok do siatki, ścięcie i… ostry ból w prawej nodze. Z pomocą kolegów pokuśtykałem do szatni. Potem wiadomo – wizyta w pogotowiu, szyna, zwolnienie lekarskie. Co prawda ortopeda zalecił mi ćwiczenia fizjoterapeutyczne ale po paru dniach pobytu w domu poczułem się na tyle dobrze, że zlekceważyłem ćwiczenia. Z dzisiejszej perspektywy mogę powiedzieć, że byłem „mądry inaczej”.
Bez sportu, bez pracy
Wydawało się ze już mam problem z głowy. Jednak bardzo się myliłem. Po jakimś czasie nastąpiło drugie skręcenie, potem trzecie… szóste … A co to znaczy dla młodego człowieka? Oto ja, pasjonat siatkówki, piłki nożnej, koszykówki, hokeja na trawie i jazdy na nartach, praktycznie zaprzestałem uprawiania tych sportów. Pozostało mi pływanie, które uznałem za bezpieczne dla mojej kostki. Kostka rządziła mną, a nie ja kostką.
Ale co tam sport. Raz skręciłem kostkę dosłownie wchodząc do salki konferencyjnej, w której miała się odbyć rozmowa kwalifikacyjna (starałem się o pracę). Jakoś pokuśtykałem, lekko podskakując, do krzesła. Pani wysłuchała moich wyjaśnień, wyraziła współczucie, zaoferowała pomoc i powiedziała, że zadzwoni do mnie aby umówić nas na nowy termin spotkania.
Na domiar złego, chyba ze zdenerwowania, dostałem krwotoku z nosa. Na białą koszulę i bordowy krawat poleciała krew. Zrobiło mi się słabo, bo nie znoszę widoku krwi. Pani nie zadzwoniła.
Czas na ćwiczenia
W końcu, po szóstym skręceniu, postanowiłem naprawdę solidnie wziąć się za tę kostkę. Trafiłem do ortopedy, który mnie skarcił za lekceważenie ćwiczeń fizjoterapeutycznych. – Proszę pana, brak odpowiedniej rehabilitacji grozi takimi zmianami zwyrodnieniowymi, że nie obędzie się bez bardzo długiego, poważnego leczenia – ostrzegł. Zabrzmiało to groźnie, niczym zapowiedź operacji. A ja się bardzo źle reaguję na widok skalpeli, igieł, zastrzyków.
Lekarz mnie przebadał i obejrzał zdjęcie rentgenowskie. Chyba wyglądałem na zdenerwowanego, bo powiedział: – Niech pan nie panikuje. Na razie skieruję pana na ćwiczenia, zobaczymy jakie będą rezultaty.
Odetchnąłem z ulgą.
W tej chwili pod okiem fizjoterapeuty uczę się wykonywać ćwiczenia, które – jak mi wyjaśnił – mają doprowadzić do stabilizacji kręgosłupa i aktywnej kontroli stawu skokowego. Te ćwiczenia mają spowodować, że z czasem będę niemal odruchowo kontrolować takie stawianie nogi, aby nawet na niestabilnym podłożu nie dochodziło do skręceń. Ćwiczenia zajmą sporo czasu. Ale przecież dużo więcej czasu zajmowały mi kolejne skręcenia. Nie wspominając o straconych życiowych okazjach.
Opinia eksperta
Mariusz Zuterek, fizjoterapeuta - W tym przypadku mamy do czynienia z nawykowym skręceniem stawu skokowego. Problem stanowi głównie zaburzenie kontroli stopy ze strony centralnego układu nerwowego. Jednak możliwa jest poprawa kontroli stopy poprzez ćwiczenia. Najlepsze efekty daje praca bosą stopą na stabilnym podłożu.